niedziela, 21 września 2014

Czasami przychodzą takie wieczory, w których odczuwasz wszystko bardziej. Uczucia stają się mocniejsze, a potrzeby większe. Boli bardziej, pragniesz bardziej, umierasz bardziej. Bierzesz głęboki oddech, wypuszczasz powietrze i uświadamiasz sobie, że nic się nie zmieniło. Wciąż jesteś w tym samym miejscu, z tymi samymi ludźmi, w tym samym bólu. Chcesz coś zmienić, ale nie potrafisz. Bez przerwy coś ciągnie cię do tyłu, upadasz i już nie wstajesz. Nie walczysz. Poddajesz się. Przegrywasz. Mówisz sobie: "Jest okej. Ktoś musi przegrać, żeby wygrać mógł ktoś". Ale w życiu nie chodzi o to, by popychać innych do wygranej, a samemu zajmować ostatnie miejsce. Jest ciężko, wiem, coś uwiera, coś jest nie tak, nie na swoim miejscu, rzeczy dzieją się nie po kolei. Ktoś odchodzi, ktoś rani. Wszystko się zmienia. Świat staje się beznadziejny, nie potrafisz go zrozumieć. Ciągle pytasz: "dlaczego?". Siadasz i rozkładasz ręce z bezradności. Nie robisz nic, by ruszyć naprzód po swoje. Czekasz na swoją kolej. Myślisz, że ktoś zapuka do drzwi i powie: "Wstawaj, czas na ciebie". Ale to nie tak. W tym ogromnym niezrozumieniu jesteś zupełnie sam. Tylko ty i twoje zmartwienia. Zawalczysz kiedyś o jutro?






2 TYGODNIE PÓŹNIEJ




Dzwoniłam. Pisałam. Znowu dzwoniłam.
Brak odpowiedzi.
Postanowiłam wyjść z domu, przejść się gdziekolwiek, aby przestać zaprzątać sobie głowę nadmiarem myśli. Chciałam spróbować zrozumieć.
Usiadłam na boisku sportowym, patrząc na wyczyny chłopaków grających w koszykówkę. Sięgałam po telefon, kiedy minął mnie wysoki brunet w szerokiej czerwonej bluzie.
Niemożliwe.
Wstałam, walcząc w głowie z tym, co było tak niezrozumiałe.
Jego chód. Jego zapach.
Ruszyłam za chłopakiem, który tak bardzo był Nim.
- Sebastian?
Cholera. Nie chce ze mną rozmawiać?
- Sebastian! - krzyknęłam, podbiegając do niego i ciągnąc za rękaw bluzy.
Pomyłka.
- Przepraszam, ja... chyba oszalałam.
Chłopak uśmiechnął się.
- Jak każdy z nas. - rzucił i poszedł dalej.


Postanowiłam wracać. Świeże powietrze i dźwięk uderzającej piłki od kosza wcale nie pomagają w robieniu kroku naprzód w swoim życiu.
Nie wiem dlaczego, ale obrałam dłuższą drogę do domu, tą, która idzie przez park, tą, która prowadzi obok Jego domu.
Z każdym krokiem bolało coraz bardziej.
Masochistka.
Zatrzymałam się przed jego domem. Nie wiem dlaczego. Po prostu czułam, że muszę to zrobić.
- Witaj Klaudio. - usłyszałam znajomy damski głos za sobą.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam zażenowana. - Ja.. tylko przechodziłam obok.
- Rozumiem.
- Do widzenia. - rzuciłam pospiesznie, próbując uciec jak najdalej od jej morderczego wzorku.
- Sebastian jest w domu. - krzyknęła. - Przyjechał na kilka dni.
I nie zadzwonił.
Uśmiechnęłam się tylko, ruszając przed siebie. Zajęłam pobliską ławkę i odpaliłam papierosa.
Byliśmy dla siebie tacy ważni, więc co doprowadziło do utraty tego? Dlaczego pozwoliliśmy zgasnąć temu uczuciu? Jak naprawić przeszłość?
Wibracja telefonu.
- Tak?
- Idziemy dzisiaj na imprezę na rynku, nie przyjmuję żadnych wymówek, musisz w końcu wyjść z domu!
- Czyli nie mogę odmówić?
- Nie, ponieważ ja się nie pytałam czy idziemy, tylko oznajmiłam ci to. Będę u ciebie o 19. Kocham cię. - rzuciła przyjaciółka.




- Wiesz, że musisz się w końcu przed kimś otworzyć.
- Nie muszę.
- To ci pomoże, poczujesz się lepiej. Rozmowa ze mną to nie to samo, co przyjaciel, ktoś kogo kochasz, druga, bardzo ważna dla ciebie osoba.
- To za bardzo boli.
- Wiem, dlatego musisz pomóc sobie. Zawalcz o siebie, bo jeśli się poddasz, nawet nie zauważysz jak zaczniesz powoli znikać z tego świata. Na początku perfekcyjnie potrafisz udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, uśmiechasz się, wychodzisz do ludzi, zazwyczaj zmuszona, spędzasz z nimi czas, rozmawiasz, unikasz bolesnych tematów, nie jesteś sobą, później przychodzi czas, kiedy męczy cię już udawanie i to jest idealny moment na to, by powiedzieć: "Hej, nie jest ze mną najlepiej, chciałabym porozmawiać". Ale wiesz co ty zrobisz w takim momencie? Zaczniesz zabijać siebie, będziesz dalej wciskać ludziom bajkę o tym, jak cudownie jest u ciebie, a oni po prostu ci w to uwierzą, ci bardziej wnikliwi dostrzegą zmianę w twoich oczach, ale nie będą pytać, machną na  to ręką. Aż w końcu nadejdzie ostatni etap, wiesz jak ja to nazywam w psychologi? "Ostateczne wykończenie". Upadniesz psychicznie. Przestaniesz wstawać z łóżka, staniesz się wrakiem człowieka, nie będziesz odbierać telefonów, rozmawiać z ludźmi. Będziesz siedziała zamknięta w swoim dusznym pokoju, bez dostępu do świata, z zamkniętymi oknami. Zaczniesz gnić. Umierać. Brak otwarcia się przed kimś to dobrowolna śmierć, na którą siebie skazujesz. Chcesz umrzeć?



- Ślicznie wyglądasz. - oznajmiła Aniela, która przyszła punktualnie.
- Powiedzmy. - rzuciłam. - Idziemy?
Na miejscu wypiłyśmy piwo. Później dotarła większa część znajomych.
- Klaudia? - usłyszałam.
- Kasia! - krzyknęłam. - Tak dawno cię nie widziałam, co u ciebie?
- Trochę się pozmieniało przez te 3 lata. Przyjechałam do Wrocławia na tydzień, może dwa, później wracam do siebie.
- Wszystko w porządku? - zapytałam.
- A u ciebie?
- Co nowego? - zmieniłam temat, chcąc uniknąć odpowiedzi.
- Poznałam kogoś, tutaj, we Wrocławiu.
- Naprawdę?! - krzyknęłam, ściskając ją. - Tak bardzo się cieszę.
- Chcesz go poznać? Obiecał tutaj przyjść.
Poszłyśmy po chłopaka, którymi miał czekać w umówionym miejscu.
- Jest cholernie przystojny. - reklamowała go Kasia. - Zresztą sama zobaczysz. Oo, jest! - wskazała ręką. Podeszłyśmy bliżej.
- Sebastian to jest Klaudia, Klaudia to Sebastian. - przedstawiła nas.
Cholera.
Wyciągnął do mnie rękę.
Wrócił. Jest tutaj. Stoi przede mną. Niemożliwe. To nie tak miało być.
- Miło mi. - powiedział, zupełnie tak, jakbyśmy nigdy się nie znali.

1 komentarz: