2 TYGODNIE PÓŹNIEJ
Dzwoniłam. Pisałam. Znowu dzwoniłam.
Brak odpowiedzi.
Postanowiłam wyjść z domu, przejść się gdziekolwiek, aby przestać zaprzątać sobie głowę nadmiarem myśli. Chciałam spróbować zrozumieć.
Usiadłam na boisku sportowym, patrząc na wyczyny chłopaków grających w koszykówkę. Sięgałam po telefon, kiedy minął mnie wysoki brunet w szerokiej czerwonej bluzie.
Niemożliwe.
Wstałam, walcząc w głowie z tym, co było tak niezrozumiałe.
Usiadłam na boisku sportowym, patrząc na wyczyny chłopaków grających w koszykówkę. Sięgałam po telefon, kiedy minął mnie wysoki brunet w szerokiej czerwonej bluzie.
Niemożliwe.
Wstałam, walcząc w głowie z tym, co było tak niezrozumiałe.
Jego chód. Jego zapach.
Ruszyłam za chłopakiem, który tak bardzo był Nim.
- Sebastian?
Cholera. Nie chce ze mną rozmawiać?
- Sebastian! - krzyknęłam, podbiegając do niego i ciągnąc za rękaw bluzy.
Pomyłka.
- Przepraszam, ja... chyba oszalałam.
Chłopak uśmiechnął się.
- Jak każdy z nas. - rzucił i poszedł dalej.
- Jak każdy z nas. - rzucił i poszedł dalej.
Postanowiłam wracać. Świeże powietrze i dźwięk uderzającej piłki od kosza wcale nie pomagają w robieniu kroku naprzód w swoim życiu.
Nie wiem dlaczego, ale obrałam dłuższą drogę do domu, tą, która idzie przez park, tą, która prowadzi obok Jego domu.
Z każdym krokiem bolało coraz bardziej.
Masochistka.
Zatrzymałam się przed jego domem. Nie wiem dlaczego. Po prostu czułam, że muszę to zrobić.
- Witaj Klaudio. - usłyszałam znajomy damski głos za sobą.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam zażenowana. - Ja.. tylko przechodziłam obok.
- Rozumiem.
- Do widzenia. - rzuciłam pospiesznie, próbując uciec jak najdalej od jej morderczego wzorku.
- Sebastian jest w domu. - krzyknęła. - Przyjechał na kilka dni.
I nie zadzwonił.
Uśmiechnęłam się tylko, ruszając przed siebie. Zajęłam pobliską ławkę i odpaliłam papierosa.
Uśmiechnęłam się tylko, ruszając przed siebie. Zajęłam pobliską ławkę i odpaliłam papierosa.
Byliśmy dla siebie tacy ważni, więc co doprowadziło do utraty tego? Dlaczego pozwoliliśmy zgasnąć temu uczuciu? Jak naprawić przeszłość?
Wibracja telefonu.
- Tak?
- Idziemy dzisiaj na imprezę na rynku, nie przyjmuję żadnych wymówek, musisz w końcu wyjść z domu!
- Czyli nie mogę odmówić?
- Nie, ponieważ ja się nie pytałam czy idziemy, tylko oznajmiłam ci to. Będę u ciebie o 19. Kocham cię. - rzuciła przyjaciółka.
- Wiesz, że musisz się w końcu przed kimś otworzyć.
- Nie muszę.
- To ci pomoże, poczujesz się lepiej. Rozmowa ze mną to nie to samo, co przyjaciel, ktoś kogo kochasz, druga, bardzo ważna dla ciebie osoba.
- To za bardzo boli.
- Wiem, dlatego musisz pomóc sobie. Zawalcz o siebie, bo jeśli się poddasz, nawet nie zauważysz jak zaczniesz powoli znikać z tego świata. Na początku perfekcyjnie potrafisz udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, uśmiechasz się, wychodzisz do ludzi, zazwyczaj zmuszona, spędzasz z nimi czas, rozmawiasz, unikasz bolesnych tematów, nie jesteś sobą, później przychodzi czas, kiedy męczy cię już udawanie i to jest idealny moment na to, by powiedzieć: "Hej, nie jest ze mną najlepiej, chciałabym porozmawiać". Ale wiesz co ty zrobisz w takim momencie? Zaczniesz zabijać siebie, będziesz dalej wciskać ludziom bajkę o tym, jak cudownie jest u ciebie, a oni po prostu ci w to uwierzą, ci bardziej wnikliwi dostrzegą zmianę w twoich oczach, ale nie będą pytać, machną na to ręką. Aż w końcu nadejdzie ostatni etap, wiesz jak ja to nazywam w psychologi? "Ostateczne wykończenie". Upadniesz psychicznie. Przestaniesz wstawać z łóżka, staniesz się wrakiem człowieka, nie będziesz odbierać telefonów, rozmawiać z ludźmi. Będziesz siedziała zamknięta w swoim dusznym pokoju, bez dostępu do świata, z zamkniętymi oknami. Zaczniesz gnić. Umierać. Brak otwarcia się przed kimś to dobrowolna śmierć, na którą siebie skazujesz. Chcesz umrzeć?
- Ślicznie wyglądasz. - oznajmiła Aniela, która przyszła punktualnie.
- Powiedzmy. - rzuciłam. - Idziemy?
Na miejscu wypiłyśmy piwo. Później dotarła większa część znajomych.
- Klaudia? - usłyszałam.
- Kasia! - krzyknęłam. - Tak dawno cię nie widziałam, co u ciebie?
- Klaudia? - usłyszałam.
- Kasia! - krzyknęłam. - Tak dawno cię nie widziałam, co u ciebie?
- Trochę się pozmieniało przez te 3 lata. Przyjechałam do Wrocławia na tydzień, może dwa, później wracam do siebie.
- Wszystko w porządku? - zapytałam.
- A u ciebie?
- Co nowego? - zmieniłam temat, chcąc uniknąć odpowiedzi.
- Poznałam kogoś, tutaj, we Wrocławiu.
- Naprawdę?! - krzyknęłam, ściskając ją. - Tak bardzo się cieszę.
- Chcesz go poznać? Obiecał tutaj przyjść.
Poszłyśmy po chłopaka, którymi miał czekać w umówionym miejscu.
- Jest cholernie przystojny. - reklamowała go Kasia. - Zresztą sama zobaczysz. Oo, jest! - wskazała ręką. Podeszłyśmy bliżej.
- Sebastian to jest Klaudia, Klaudia to Sebastian. - przedstawiła nas.
Cholera.
Wyciągnął do mnie rękę.
Wrócił. Jest tutaj. Stoi przede mną. Niemożliwe. To nie tak miało być.
- Miło mi. - powiedział, zupełnie tak, jakbyśmy nigdy się nie znali.
Fajnie piszesz! Czekam na dalsze części! :)
OdpowiedzUsuń